Oglądając świat i jego problemy, można dojść do wniosku, ze wszystko jest za duże. Nasze chęci są za duże, wymagania wyolbrzymione, oczekiwania na wyrost, nasze zaniedbania przytłaczające, ludzkie przewiny w kontakcie z drugim człowiekiem i natura, środowiskiem nie maja miary. Większa, ważniejsza grupa społeczna walczy z inna, naród z narodem, mecz piłki nożnej pomiędzy Spoconymi Sarnow i Zdyszanymi Świeradów ma tak olbrzymie i wydumane ego kibiców, ze brak słów. Nawet nasze brzuchy są za duże. Godziny pracy przytłaczają, przyszłość niewoli złożonością kolejnych problemów odłożonych póki co w czasie, dusimy się, a ręce związane. I jeszcze ktoś naciąga nam na głowę plastykowa reklamówkę z Lidla. Portfel nie pozwala na beztroskie życie bez stałego zajęcia, na spełnianie pasji, na pogoń za marzeniami, choćby lenistwem, wreszcie za nuda..! Te zaległe, i otwarte w połowie książki można by skończyć, nacieszyć dusze, podskoczyć na jakiś tuzin rockowych koncertów, objechać Południową Amerykę od Peru i Chile do Wenezueli, kończąc na Costa Ryce. Nauczyć się w końcu grać na ukulele. No przyznam, nie ma szans.

A chciałoby się zaliczyć dwuletnie studia antropologiczne na Oxfordzie lub uczestniczyć w panelowych spotkaniach noblistów z wolnej stopy, przejść miesięczny kurs sushi w Tokyo w Ginzie dla Gaijin’ow, lub co najwyżej kurs kroju i szycia w Mediolanie. To wszystko teoretycznie jest możliwe, pod warunkiem, ze się zmniejszymy, dokładnie z obecnego mojego wzrostu 180 cm do 13. Wówczas świat tanieje, a nawet skromne kilkadziesiąt tysięcy funciaków zamienia się proporcjonalnie w kilkadziesiąt milionów. Nie pytajcie o przelicznik. Stosuje recepty scenariusza filmu, filmu, który wczoraj obejrzałem na Netflix’ie. Cudo komedia. „Downsizing”, nie mylić ze zmniejszaniem pojemności skokowej silników w najnowszych trendach automotive. Mógłbym nawet zmienić imię na Duszan i narodowość na serbska. Film stal się idea fix, pomysłem, ucieczka od „dużego” w „małość”, nawet „maleńkość”.  Ale czy to możliwe?

Do niedawna nikt nie myślał nawet o kriogenicznym snie, nikt nie miał pojęcia, ze w jednym zabawkowym pudełeczku, smartfonie, będzie się mieścić cale biuro, ze wszystkimi urządzeniami, które w latach 80 wypełniały cały pokój. Nie licząc tysięcy zdjęć całej rodziny w albumach niezapomnianych wydarzeń, pejzażach i sweetfociach. Nikt nie miał pojęcia, ze zobaczymy w wysokiej rozdzielczości Plutona, ze wysłana kiedyś w latach 70 sonda Voyager dotrze za ostatnie pole asteroidów w naszym układzie planetarnym i wciąż będzie przesyłać informacje, może o polach magnetycznych, innych wymiarach lub różnych fenomenach nieznanych nam, bo niby skąd, z której to świętej księgi moglibyśmy się o tym wszystkim dowiedzieć, od którego proroka czerpać rzetelna wiedze? Nie spodziewaliśmy się, ze będziemy mogli manipulować w genomie włączając lub wyłączając niektóre geny, na razie tylko w roślinach. Nikt nie przewidywał, ze staniemy „bosa stopa” na księżycu, lub ze operator drona siedzący z kubkiem kawy przed pulpitem kontrolnym, będzie w stanie dokonać zamachu na człowieka (bez rozpatrywanie teraz strony moralnej). Czy ze trzech neurochirurgów, za pomocą manipulatorów, wziernika laserowego i ekranu z przesłanym obrazem wymontuje z mózgu glejaka, gwiazdziaka pilacytarnego?

Jak mówi klasyk o nanotechnologii, która jest sfera mistyczna dla naukowców zajmujących się miniaturyzacja: „tam na dole jest nieskończenie dużo miejsca”. Matematyka daje nam poczucie pewnej nadziei na ekspansje do plus nieskończoności, i działa to również w druga stronę, jest nadzieja na kontrakcje do minus nieskończoności. Opowieść poruszyła mnie i otworzyła nowe obszary tematyczne w mojej głowie, spekulatywne myśli, co by było gdyby? Poza przezabawnymi momentami w samej fabule, film ma świetna funkcje inspiracyjna. Uważam, ze taki świat mógłby istnieć, chociaż technicznie czy technologicznie nie ma jeszcze takich metod transformacji. Jest jednak nowa myśl, potencjał idei, kierunek poszukiwań nadany, a i nieobliczalne pozytywne efekty takich zmian można by ekonomicznie podeprzeć.

Ktoś może zapytać, a jakież to sprawy chcemy zmniejszyć, co nam tak bardzo w naszym świecie przeszkadza? Przecież świat jest doskonały, i nasza ludzka wielkość jest usprawiedliwiona, bo my zwieńczeniem stworzenia jesteśmy, koroną, bo przecież sam bóg jest wielki. Dobrze, ze motor ewolucyjny dalej działa, na szczęście, mutacje i powielanie różnych genów wciąż następują i może dojdzie w najbliższych dekadach do specjacji i rozdzielenia ludzi na dwa gatunki, dużych i małych za pomocą genetycznej manipulacji lub w sposób naturalny. Może natura znajdzie na nas sposób i na nasza manie wielkości, aby człowiek produkował przez rok tylko jeden worek śmieci, zęby oszczędzić dom, świat w którym przyszło nam przezywać nasze megalomańskie sny o potędze.

I jak zwykle po wielkich myślach i filozoficznych rozważaniach życie schodzi pod pierzynę, a dokładniej pod prześcieradło, pomiędzy nogi. Najzabawniejszym momentem było sprawdzanie przez głównego bohatera w pierwszym odruchu po obudzeniu, pod prześcieradłem czy wszystko się zmniejszyło. Oczywiście, ze tak ale w ramach proporcji, chociaż niezręcznie byłoby w tym filmie i kontekście użycie zwrotu: „wielkość ma znaczenie”.


Autor:
Tomasz Zarychta




#voxpopulipl #MyObywatele #SpołeczeństwoObywatelskie #NGO #WolneMedia #wieszwięcej #wieszwiecej #portalobywatelski #czasnazmiany