Mieszkam w UK jako „osiedlony” woluntariusz. Decyzje podjąłem lata temu z własnej woli, chcąc podjąć wyzwanie i spełnić pasje, sprawdzić się, wykorzystać fale wznosząca, zaspokoić ciekawość świata ...no i pożyć w innym kraju, co rozwija, otwiera oczy i podnosi margines tolerancji na inność. Nie przywiała mnie tutaj bieda, ani brak pracy czy niespełnienie zawodowe. Przyjechałem po latach, po edukacyjnych początkach z lat 90 do UK z powodu sentymentu, który poczułem do tego kraju, języka, kultury, ludzi, muzyki. A przyjechałem tym razem jako pełnoprawny obywatel europejskiego kraju. W 1991 było trochę inaczej, zastanawiałem się czy stać mnie na kawę na Oxford Street.
Jestem jak samotny ambasador na odleglej placówce bez wytycznych, jak latarnik podczas pięknej pogody, astronom na pustej planecie rozrywki, mimo ze wielu nas tutaj. Rzucam snop światła na „niewyedukowany lud” w UK, który niestety tutaj zżyje, a wydawało mi się inaczej. Królestwo to królestwo, elity są wyraziste, bogate, bardzo dobrze wykształcone. Arystokracja to oddzielna kategoria ludzi, w UK jest to widoczne, potem celebryci, politycy, ludzie biznesu, lekarze, prawnicy. Te grupy mieszkają w innych dzielnicach, a przeważnie „na wsi”, tutaj jest to najwyższy prestiż. Stratyfikacja społeczna jest klarowna i prawie niezmienna, ludzie się raczej nie mieszają, chyba ze w metrze. Potem jest umowna klasa średnia, żyjąca dostatnio w ramach nie takiej znów „malej stabilizacji” i na koniec społeczeństwo na zasiłkach, taka opcja 500 plus na rynku brytyjskim, tutaj jednak benefity dzietności sprzyjają, w przeciwieństwie do Polski. Tych ludzi również wyraźnie widać, maja stan otyłości III i IV poziomu. To jest naprawdę tragedia mieszanki dobrobytu i „pieniędzy za nic” oraz braku edukacji żywieniowej.

Dla 50% społeczeństwa dobrze znany świat kończy się na klifach Dover, kolejne 30% zna Europe i sprawnie porusza się po świecie, znając historie Europy na poziomie podstawowym, jednak historia ta kończy się na Odrze, świat Europy Wschodniej i historia związana z tym regionem jest biała plama, a kulturowo to dla nich terra incognita. Pozostała reszta to bogate elity, znające historie, teraźniejsze fakty, czujące zależności, mające świadomość procesów rządzących światem polityki, gospodarki, kultury. Tylko z językami jest kiepsko w każdej z tych zgeneralizowanych grup. Jezyki to angielska złota pieta achillesową. Liczebność w każdej grupie jest umowna, wynika raczej z moich obserwacji i subiektywnych szacunków. Rozmawiam z Brytyjczykami codziennie na różne tematy, o nauce, humanizmie, literaturze światowej, o kinematografii, muzyce, o wojnie. Tutaj w ramach specjalizacji i bardzo wąskiego dostosowania zawodowego rzadko spotyka się osoby mające wiedze przekrojowa, które orientują sie w tak zwanym „całokształcie”. Całokształt dla Brytyjczyka to raczej Wielka Brytania niz Europa. O nauce wiedza sporo, o humanizmie również, literatura dla nich to książki Brytyjczyków i autorów amerykańskich, czasami literatura afrykańska. Literatura francuska czy hiszpańska, kinematografia włoska czy muzyka z Polski jest nieznana. Nie potrafią przywołać żadnej znanej polskiej postaci (nie licząc papieża, czy Lecha Wałęsy, Tuska), żadnego autora książek, czy aktora, żadnego muzyka, zespołu, nic cisza, mroki. Nie znają tez faktów historycznych Europy i przedstawicieli renesansu i literatury czy współczesnych aktorów, filmów, nazwisk prezydentów. Nie szczycą się znajomością kultury półwyspu apenińskiego, procesów czasów rewolucji w Rosji, czasów komunizmu i wyzwolenia po 1989 roku. Musze przyznać cząstkowo znają antropologie kultury światowej, a to akurat moje hobby, które na nich ćwiczę.

A przecież, Wielka Brytania była domem wielkich, począwszy od Newtona i Darwina, przez Shakespearea, Bacona, Blakea, Milla, Spencera, Durkheima, po Russella, Orwella, Hawkinga, Hitchensa i Dawkinsa, bo czytelnictwo w UK jest na bardzo wysokim poziomie, i te książki w WaterStones i te placówki kultury, muzea, uniwersytety? W pierwszej dziesiątce uniwersytetów europejskich są 4 z Wysp i to w pierwszej piątce!!! Źródła wiedzy w UK są powszechne lecz dostępność do nich jest świadomym wyborem kosztów i de facto jest elitarna.

Brytyjczycy o nas wiedza coraz więcej. Do niedawna jednak sadzili, ze kierujemy się w życiu wykładnia KK, a kobiety nie gola nóg i pach i kąpiel jest raz na tydzień. Sadzili, ze najbardziej postępowym ateista był JP2 za swoje humanistyczne podejście do pontyfikatu i akceptacje nauki i ewolucji, a komuniści wciąż trzymają sztampę z kościołem. Ja zaś im udowadniam, ze Polska ma poczet królów, ze państwowość polska jest ponadtysiącletnia, ze mamy jeden z najstarszych uniwersytetów europejskich, powstały zaraz po Padwie i Ferrarze, ze był Zloty XVI Wiek Rzeczpospolitej, ze Konstytucja 3 Maja, ze wszystkie nasze zrywy narodowe, ze nobliści, literatura, nauka, ze bitwa pod Monte Casino, ze Tobruk, ze Narvik, Państwo Podziemne, nie wspominając Odsieczy Wiedeńskiej. Nie maja pojęcia o polskiej sztuce filmowej, malarstwie, polskim plakacie, liczebności polskiej Polonii i jej wkładu w państwa narodowe. Dziwią się, otwierają usta, są trochę zbici z tropu. Bo jak to, nie znają podstaw, nie orientują się, maja braki? Niemożliwe! Co, Maria Curie była z domu Skłodowska, a Enigmę rozszyfrował polski zespól matematyków, a samoloty nie latały same w bitwie o Anglie, ze pilotowali Polacy, i ze Stanisław August Poniatowski, ostatni król Polski był ambasadorem Wielkiej Brytanii w Moskwie?

Reasumując, nie jest tak, ze Polak powinien mieć kompleksy w UK, nie jest tak, ze „tubylcy” są lepsi, mądrzejsi, bardziej inteligentni. Nie jest tak, ze wszystko im lepiej wychodzi i zdobywają w swojej kosmicznej podroży kolejne księżyce znanych planet. Okazuje się, ze kulturowo nie odbiegamy od siebie, różnice są raczej czysto czasowe, to znaczy oni wszystko zaczęli wcześniej, my mieliśmy wiele niefortunnych wydarzeń, a największe przyspieszenie odbyło się w ostatnich 30 latach. Polska szybkość przeskakiwania kolejnych poziomów wielu Europejczyków przyprawiłaby o zawrót głowy. My tego dokonaliśmy. Pamiętam pierwsze miesiące w UK, bylem i jestem do dzisiaj zawiedziony wieloma rzeczami. Brudem, jakością domów, niewydolnym, miejskim transportem publicznym, kiepska infrastruktura chodników, stacji benzynowych, złym stanem nawierzchni dróg, szczególnie miejskich i wiejskich, szerokością jezdni i brakiem bezpłatnych miejsc parkingowych. Irytująca jest marna infrastruktura internetowa i komórkowa, płatni dentyści sprzed potopu, darmowa wszakże lecz niewydolna opieka lekarska pierwszego kontaktu. Czasami zadaje pytanie retoryczne: „czy jestem w UK czy kraju rozwijającym się”?

Są jednak Brytyjczycy, organizacje, miejsca, firmy które się ogląda, słucha z uwaga, otwarta głową i sercem. Są autorzy i twórcy nadający rytm światu. Jest kumulatywny dorobek dziesięcioleci, który jest przykładem świetnie działającego państwa, do niedawna Imperium. Są tez przewiny kolonializmu i imperializmu, o których ci wielcy Brytyjczycy jasno mówią. Ja z uporem pozostaje z nimi w zdrowym, budującym i inspirującym sporze. Koledzy Brytyjczycy powtarzają mi bardzo często, że tego wszystkiego o Polsce nie wiedzieli, ze obraz Polski zawsze był niekorzystny przez wizerunek niesiony przez samych Polaków dziwnie wystraszonych, nie grzeszących inteligencja i wiedza. Do tego typu wyrażanych przez nich opinii potrzeba trochę czasu, Brytyjczycy nie są specjalnie wylewni emocjonalnie, po drugie są politycznie poprawni i uprzejmi, niechętnie się otwierają, wolą pozostawać w ciepłych wodach bezpiecznej formuły niezobowiązującego dialogu.  I ciągle nad nimi pracuje i jednocześnie nad wizerunkiem Polski w UK.

 
Autor:
Tomasz Zarychta




#voxpopulipl #MyObywatele #SpołeczeństwoObywatelskie #NGO #WolneMedia #wieszwięcej #wieszwiecej #portalobywatelski #czasnazmiany #brexit