About Me

header ads

Energetyczny temat

Po tylu latach zamierzam się rozprawić ze swoimi poglądami na temat energii i to nie tej, o której mowa w sławnym równaniu E=mc2. Chodzi o te energie, może tożsama z energia Einsteina kto wie, te poruszająca kołowrót wszechświata, wypełniająca przestrzeń i człowieka oraz wszystkie istoty żyjące, faunę i florę, a może i materie, o której to mowa starożytne religie i ezoteryczne systemy filozoficzne. Iluzyjnie zajmowałem się ta tematyka cale lata 80, w 90 bylem pewny, ze ta energia mnie napędza, ze jest w relacji ze wszystkim „na wskroś”, ze ma dwa podstawowe przymioty, ożywia i niszczy, w zależności jak się z nią obchodzimy. Lata dwutysięczne odmieniły mnie nie do poznania, doktryny filozoficzne i religijne przestały mieć znaczenie, chociaż wiele zamkniętych hermetycznie zjawisk w ezoteryce pozostało nieprzemyślanych i wciąż nęci. Teraz, żyje tym co jest, jestem scalony, wiem ze jestem ciałem, wiem ze jestem z nim jednym, ze moje wewnętrzne „ja” nie jest niczym rożnym ode mnie, i ze sfera nadprzyrodzona nie istnieje. Nastąpiła „jednia”, no może „bezdwojnia”.

Po raz pierwszy dowiedziałem się o niej z moich pasji do sztuk walki pod koniec lat 70. Powiedziano mi, ze energia Tan Tien, Dantian, to ta silą, która wypełnia każdą komórkę mojego ciała, i która jeśli dobrze skanalizowana, daje ciału ponadprzeciętne możliwości. Możliwości perfekcyjnych ruchów podczas „kata”, siły i dynamiki podczas „kumite” oraz wytrzymałości i ochrony podczas technik „tameshi-wari”. Powiedziano mi, ze centrum tej energii w ludzkim ciele znajduje się poniżej pępka, tam gdzie środek ciężkości ludzkiego ciała. Tam jest „hara” czyli brzuch, i każdy ruch podczas praktykowania sztuk walki powinien zaczynać się w tym miejscu. Wszystkie techniki oddechowe „in ibuki”  oraz „nogare” – wolne oddychanie - powinny być zharmonizowane z tym punktem, oddech powinien z niego wychodzić i do niego wracać, tworząc koło. Jak wiadomo, karate Kyokushin obudowane jest filozofią Buddyzmu w wersji japońskiego Zen. Trzy główne filary to „właściwy” ruch, „właściwa” koncentracja i „właściwy” oddech. Energia ta pozwala kontrolować ciało, jego semantykę, emocje i myśli. Jest podstawa działania, mrokiem nocy i światłem dnia.

W ramach otwierania się wrót z filozofia wschodu w mrocznym PRLu lat 80, zaczęły do mnie dochodzić dźwięki chińskich „łapaczy snów” oraz wieści z Młodego Lasu, z klasztoru Shaolin – Su. Chińczycy mieli do dyspozycji wszechwystepujaca energie Qi (Chi), która jak się okazało występuje w japońskich systemach filozoficznych pod nazwa Ki. Później się okazało, ze Tan Tien i Qi, Ki to jedna i ta sama energia. Co wywołało we mnie duże zdziwienie, gdyż wciąż nie bylem w środku dojrzały. Porownywalem metody treningów, koncentracji i oddechu i wszystko zaczęło się poruszać w rytm Chi Kung (Qigong). Według chińskiej filozofii Chi manifestuje sie we wszystkich zjawiskach i procesach natury, szczególnie zaś związana jest z człowiekiem i jego umiejętnością aktywizacji, transformacji i przekazywania tej energii światu. Jesteśmy jej przekaźnikiem o pewnej oporności, która trzeba stale kontrolować i ulepszać, inaczej zaburza nasze zdrowie.

Równolegle z chińską systematyka oddechu rozpoczęła się moja przygoda z Yoga i światem czakr i energia Kundalini. Kundalini uznawana jest za moc i potęgę twórczą, kreatywną w tradycji hinduistycznej, stąd odpowiedzialna jest za wszelkie zdolności i talenty. Osoby zdolne do wielkich, bohaterskich czy twórczych, odkrywczych czynów uważane są za posiadające wielką moc Kundalini. Kundalini utrzymuje życie jednostek i całego widzialnego świata, ona buduje cele i drogę do celu, jest Dharma i wpływa na osobowa Karme. Jest tłem świata w Brahmanie. Na najwyzszym poziomie rozwoju duchowego nie ma już podziałów, ani dualizmu rzeczy, nie ma świata i ducha, nie ma Atmana i Brahmana, jest jedność - sławne Tat Twam Asi. Kundalini należy rozwijać stopniowo, sumiennie i cierpliwie, otwierając dla niej drogę poprzez czakry od podstawy kręgosłupa, i prowadzić ją energetycznym kanałem szuszumna do zwieńczenia wszystkich czakr na szczycie głowy, czakry 1000 płatków lotosu. Kundalini jest sprzęgnięta z prana, czyli powszechna silą życiową manifestującą się w ludzkim oddechu, który jest nieodłącznym towarzyszem wcieczeń Yogi i medytacji, jest osnową życia.

W tym samym czasie zdarzyły mi się sesje oddechowe nazywane Rebirthingiem, metoda opracowana przez Leonarda Orra, który połączył system oddechowy Pranayamy z zachodnia myślą „odrodzenia”, w tym wypadku odrodzenia przez oddech. Stany deprywacji sensorycznej oraz stany głębokiej relaksacji i medytacji stały się stałą praktyka w poszukiwaniu siebie. Było kontemplacyjnie i kolorowo, hiperwentylacja robiła swoje. Nieprzygotowanym nie polecam.

Podczas tych duchowych przygód mieszałem watki z różnych części świata i tradycji religijnych. Wtedy to tez zacząłem czytać apokryfy, dowiedziałem się, ze chrześcijańskie modlitwy tez są wsparte rytmem oddechowym, przeczytałem Stary i Nowy testament, doszukiwałem sie czakr u Jezusa, czytywałem o jego domniemanym pobycie w Indiach i tajemniczym proroku Issa, oraz zaginionych plemionach Izraela, zaczytywałem się Baghawadgita, i literatura hinduistyczna. Krishnamurti był o poranku, Shri Ramana Maharishi był w południe, a Aurobindo wieczorem. Docierałem do tak egzotycznych rejonow kulturowych jak Indonezja z jej systemami wierzeń Kahunow, poznałem doktryne Many, siły życiowej napędzającej wszechświat, która nie była niczym innym niż energia Tan Tien, Qi, Ki, Kundalini, Prana etc.  Okazało się również, ze starożytni Grecy od wieków mieli swoja Pneume, która była oddechem człowieka i oddechem świata, w kontekście religijnym stanowiła ducha i / lub dusze osobowa, a u Hebrajczyków w Starym i w greckiej wersji Nowego Testamentu Pneuma czyli Ruach była tchnieniem życia.

Z perspektywy lat widzę, ze wszystkie teorie dotyczące energii i życia maja podobna wykładnie, wszystkie są bardzo zbieżne i maja niemalże identyczne cechy. Naturalnie różnią się nazewnictwem, trudno się dziwić, skoro bogowie pomieszali nam jeżyki i zburzyli wieże Babel. Wszystkie te teorie maja różne opakowania, otoczkę kulturowa, jednak rdzeń jest ten sam. Nawet scenariusz kosmicznej sagi, Gwiezdnych Wojen, jest identyczny co do kontekstu, wypełnia, przepełnia i otacza nas Moc, jest przyczyna i skutkiem, jest powodem istnienia wszystkiego, w ludziach manifestuje się milichlorianami, a detale jak imiona i nazewnictwo są mniej ważne.

Z wiekiem, jako kontrapunkt do energii, pojawia się w moich rozważaniach termodynamika ze swoimi zasadami. Entropia zmierza wprost w moja stronę jak samotna planeta Melancholia. Przypomina mi, ze wszystko podlega rozpadowi i rozproszeniu, nawet energia. A jako romantyczny ateista jestem przekonany, ze koloryt wszystkich kultur i religii jest przeszłością i nie ma tu już nic nowego do powiedzenia. Natomiast E=mc2 jest nowym szyfrem rzeczywistości, i ze tamte energie są tymi samymi energiami, jedynie nasze rozumienie było ułomne, dlatego trzeba było ten fenomen energii działającej w świecie ubierać w dekoracje religii i filozofii. Jesteśmy w kolejnej fazie wyjaśniania świata, kiedyś używaliśmy Biblii i innych „świętych” ksiąg, teraz do rozwikłania tajemnic życia wystarczy Tao fizyki, różaniec kwantowy nauki oraz magiczna podwójna helisa. Niech Moc będzie z Wami.




Autor:
Tomasz Zarychta




#voxpopulipl #MyObywatele #SpołeczeństwoObywatelskie #NGO #WolneMedia #wieszwięcej #wieszwiecej #portalobywatelski #czasnazmiany 


Prześlij komentarz

0 Komentarze