Wychowałem się na filmach wojennych. Nie miałem na to wpływu. Mogę tylko tego żałować, że od pierwszych lat, w których mogłem postrzegać świat i kojarzyć znaczenia i wartości, dostałem okrutną dawkę ludzkiej, ludobójczej nienawiści i przekaz z pseudohappyendem, a mianowicie, że Polska straciła 16% społeczeństwa, około 6 milionów ludzi, ale pomimo tego wojnę wygrała, Niemcy zaś przegrały. Huuurra optymizm! Co się działo w relacjach My, a główny „sprawca” odniesionego w naszej części Europy wojennego sukcesu ZSRR, to tylko głęboko utajnione kroniki i raporty mogą udowodnić? Nasza, polska niedoskonała pamięć zalegająca archiwa IPN może być dla obecnej Polski niebezpieczna, jak tylko znajdzie się w rękach „Nowych Elit”,które piszą historie od nowa, manipulując faktami.

Podszewką mojego powojennego ukulturowienia były filmy: „Czterej pancerni i pies”,  „Stawka większa niż życie”, „Kanał”, „Krzyż walecznych”, „Pokolenie”, „Popiół i diament”. Propaganda zwycięzców tez nie odpuszczała wpływając na moja świadomość tamtych lat, filmami: „Los człowieka”, „Leca żurawie”, „O 6 na moście po wojnie”, „Tak tu cicho o zmierzchu”. W sumie to filmowe arcydzieła, a Rosjanie pokazani jako przyjaciele. Odzieżą wierzchnia zaś są moje emocje i wiedza, z którą ciężko akademicko polemizować.

Taki podprogowy przekaz zdeterminował moja perspektywę i sposób oceny wydarzeń wojennych tudzież ocenę zachowania państw zaangażowanych w działania zbrojne. I to nie jest moja wina tylko zaleta, ze widzę „sprawy” w bardziej obiektywny sposób przez poszerzony pryzmat racji, argumentów i dowodów empatii, niż niejedna osoba krajów zachodnich. Aby widzieć „jeden obrazek” należy mieć świadomość całości, a fakty postrzegą w odpowiednim świetle.  Rozmawiałem wielokrotnie z kolegami i znajomymi z Wielkiej Brytanii, jak juz kiedyś pisałem ich wiedza na temat wojny kończy się na Odrze, a tragedia Europy Środkowej i Wschodniej to dla nich Gwiezdne Wojny i całkowita nomen omen enigma. Ta „nasza wojna” wydaje sie być inna niż „ich wojna”, nie co do kierunku lecz „współczynnika tragedii” i litrażu wylanej do ścieków historii polskiej krwi. Ponadto, nikt nie ma moralnego prawa zabronić mi oceny postaw, zachowań i podejmowanych decyzji, szczególnie przez inne kraje Europy.  Wojnę w Polsce postrzegam w ramach piętna, które pozostawili fakty i filmy. Wojenna rzeczywistość była jak łamanie kolem: czołgi miażdżące ludność cywilna, głód okupacyjny, rozstrzeliwania, łapanki, Gestapo, wiezienia, obozy koncentracyjne, ludobójstwo, pogromy, zamachy i powstania, grabież przemysłu, wywóz dziel sztuki, wyburzanie miast, przez 6 lat.

II Wojnę Światową wygrał na pewno Zachód, a z cala pewnością Wielka Brytania, gdzie żaden żołnierz niemiecki nie postawił stopy i ani jedna czołgowa gąsienica „Tygrysa” nie rozorała brytyjskiej ziemi, ani kobiety nie zostały zgwałcona przez wroga. Wielka Brytania stała się miejscem, gdzie można było spokojnie podjąć próby rozegrania wojny w niesiłowy sposób, inaczej niż tylko eliminacja przeciwnika i stratami własnymi w ludziach. Wielka Brytania miała ten „komfort”, że mogła rozpocząć wojnę „inteligentna”. Wszyscy zaangażowani nie mieli bezpośredniego zagrożenia utraty życia, jedynie żołnierze brytyjscy, ale to już z racji noszenia munduru. Wszyscy mieli regularne posiłki i nie żyli w oparach terroru wojennego, wojna była w Europie, za Kanałem, za Klifami Albionu, w innym świecie. Działania przypominały grę szachowa z „mrocznym przeciwnikiem z piętnem swastyki na czole”, który miał za krótkie ręce. Generałowie, politycy, zawodowi szpiedzy byli wygoleni, pachnieli lawedą, byli dobrze ubrani i pełni zapału. Wszystko było planowane, negocjowane, wywiad działał, kontrwywiad tez, ruch oporu we Francji w przerwach na wypiek bagietek pomagał w przygotowywaniu D Day, podczas gdy rząd Vichy stal zakłopotany z palcem w buzi, a Wolna Francja miała cicha nadzieje rehabilitacji.

W ostatnią sobotę 22 lutego zwiedziłem Bletchley Park w hrabstwie Buckinghamshire. Miejsce utrzymane jest w stylistyce lat 40 dla wzmocnienia sygnału wojennego i przekazu rozkodowanych informacji. Bez tego miejsca losy wojny mogły potoczyć się zupełnie inaczej. Był to niewątpliwy sukces Wielkiej Brytanii, który pozwolił Aliantom zmylić przeciwnika. To nie Calais Stalo się symbolem „cichego” lądowania 150 tysięcy żołnierzy „sprzymierzonych”, lecz plaże Dunkierki. Około 10 tysięcy pracowników, w tym 8 tysięcy kobiet, pracowało nad procesem odczytywania i weryfikacji oraz falsyfikacji wiadomości powrotnych, zakodowanych wiadomości na niemieckiej Enigmie i maszynie Lorenza. Bletchley Park działał przez wiele lat od 1939 roku. Bohaterskimi charakterami, które doprowadziły do przełomu i sukcesu lądowania aliantów w Normandii byli ludzie wywiadu Dannistone, Knox, Tiltman, matematycy Twinn, Turing, Welchman, szachiści, lingwiści i tłumacze.... i maszyny liczące, szyfrujące i deszyfrujące, urządzenia weryfikujące informacje rozszyfrowane, pierwsze komputery.

Na początku przy opracowywaniu założeń programu deszyfracji Enigmy pomagali trzej polscy matematycy, którzy pracowali już nad deszyfracją kodowania niemieckiej Enigmy przed wojną. Udowodnili, że ich metoda działa, potem sprawy się już potoczyły, a Polaków upamiętniono symboliczna tablica w 2002 roku, taki tam skromny laur i pinta piwa.
W kompleksie Bletchley Park, oprócz pięknego mensio jest kilkanaście tzw.: „huts”. W jednej z nich, wchodząc do jednego z pomieszczeń doznałem autentycznego szoku, szoku wywołującego zdziwienie, wymieszane z absurdem i śmiechem. Usiadłem, musiałem usiąść, obejrzałem film, musiałem obejrzeć, sprawdzić czy to aby nie żart znanego, latającego cyrku. Otóż nie, w przygotowywaniu D Day, pomagały angielskie gołębie. Specjalnie selekcjonowane ptaki, typowane przez znawców przedmiotu, były desantowane w północnej Francji, na małych spadochronach, skąd wracały do swoich „gołębników” w południowej Anglii z wiadomościami. Zajmowała się tym komórka  wywiadowcza brytyjskiego wywiadu M14. Z pozoru temat lekki, niemalże żartobliwy, a wiele ważkich wiadomości o rozlokowaniu żołnierzy i sprzętu niemieckiego, docierało do dowództwa „sprzymierzonych”.
Przy całej swojej wrodzonej powściągliwości, wyczuciu, empatii, zażenowaniu w bezpośredniej krytyce i wypracowanym sarkazmie, jest mi na prawdę trudno zderzyć ze sobą obrazy powstające w mojej głowie, zachować cisze i powstrzymać te jedna symboliczna lze. Jest we mnie wiele szacunku do wysiłku Aliantów, wszystkich ofiar frontu zachodniego, innych światowych frontów, poległych 500 tysiącach żołnierzy brytyjskich...ale!!! Po jednej stronie są umierający Żydzi na ulicach Warszawy z gwiazdami Dawida na piersi, 22 tysiące zamordowanych strzałem w potylice oficerów i przedstawicieli polskiej inteligencji, rozstrzelani ludzie w polskich miastach, zgwałcone matki, zony i kochanki, krematoryjne dymy, prawie doszczętnie zniszczona Warszawa, a po drugiej stronie zbombardowane Coventry oraz stado gołębi nad Kanałem la Manche, jako „Gołębie Pokoju” w hełmach. Wybaczcie, jakoś mi się to rozjeżdża.


Autor:
Tomasz Zarychta




#voxpopulipl #MyObywatele #SpołeczeństwoObywatelskie #NGO #WolneMedia #wieszwięcej #wieszwiecej #portalobywatelski #czasnazmiany #dday