Pytam koleżankę lekarkę, która pracuje w szpitalu zakaźnym w Warszawie:
- Jesteście gotowi na koronawirusa?”
- „My”?
- No szpital…
- Kochany, Polska w ogóle nie jest na to gotowa.
Obejrzałem konferencję Ministra Zdrowia. „Jesteśmy gotowi”...
Żyję w dwóch równoległych rzeczywistościach.
W prawdzie czasu i prawdzie ekranu.
Poszedłem do 4 aptek w Warszawie. Nigdzie nie ma maseczek. W hurtowniach też nie ma.
- Proszę Pana…hurtownie nie wyrabiają. Nie ma i wygląda na to, że już nie będzie - mówią farmaceuci.
Zadzwoniłem do kilkunastu innych aptek - nie ma.
Dzwonię do mamy do Rybnika, żeby kupiła - nie ma.
Ktoś pisze z Pomorza -  "Panie Damianie, u nas tez nie ma."
W internecie ceny astronomiczne. Maseczki warte 2 zł kosztują 40, 70, 100 zł. We Włoszech na maseczki ludzi już nie stać.
Na stronach Ministerstwa Zdrowia niezrozumiała informacja o tym, że zdrowym osobom nie zaleca się chodzenia w maseczkach.
Słucham?
- „Nie ma konieczności noszenia przez osoby zdrowe, bo sama maseczka nie zabezpiecza w 100%, ale jeśli ktoś już nosi, to zabezpieczy go przed grypą”.
Ja jestem tylko ślusarzem i mój prosty ślusarski rozum mówi mi, że skoro wirus przenosi się drogą kropelkową i narażone są błony śluzowe: usta, nos, oczy, to zdecydowanie bezpieczniej będzie, gdy już mi ktoś kichnie koronawirusem w twarz, jeśli wirus zatrzyma się na maseczce i okularach ochronnych, a nie w moich ustach i oku…Wydaje mi się, że żeby na to wpaść, ministrem być nie trzeba.


Prezerwatywa też nie zabezpiecza przed chorobami wenerycznymi w 100%. Ministerstwo Zdrowia w tej sytuacji odradza stosowanie prezerwatyw?
Ja wiem o co chodzi. Nie mogą powiedzieć: „kupujcie maseczki, to dodatkowa ochrona”, bo maseczek nie ma. Wyobraźcie sobie, że jest coś, co chroni i nie jest dostępne. Na kogo ludzie się wkur**ą? Na władzę, a wkrótce przecież wybory, więc lepiej mówić, że są niepotrzebne.
Zastanawiam się tylko w jakim celu służba zdrowia korzysta z masek, skoro ministerstwo zaleca je tylko chorym?
Co z osobami, które zaczną mieć objawy? Skąd mają wziąć maski?
Chińczycy nie mają pandemii, a przy ich zaludnieniu mogliby mieć, bo chodzą w maskach, okularach ochronnych i rękawiczkach.
Koleżanka wróciła wczoraj z bratem z Azji. Byli w krajach, w których jest wirus. Przysłała mi zdjęcie ankiety, którą im kazano wypełnić w samolocie. Nic więcej. Pojechali do domu do Katowic.
To nieprawda, że rząd i polskie służby są przygotowane.
Ludzie wracający z regionów, gdzie panuje epidemia, nie są poddawani kwarantannie, nawet domowej.
Znajomy z obsługi naziemnej mówi, że na lotniskach bierze się od takich turystów tylko numery telefonów…No naprawdę imponujące środki prewencyjne... Temperaturę mierzy się dopiero teraz.
A to mierzenie to spektakl obliczony na medialne efekciarstwo, bo zmierzenie temperatury na lotnisku niewiele daje. Jeżeli w podróżnym wirus się dopiero rozwija, zdąży zarazić całą rodzinę i połowę znajomych, zanim wystąpią u niego jakiekolwiek objawy.
Podróżnych, którzy wracają samochodami i autokarami z rejonów zagrożonych, w ogóle się nie sprawdza, więc to wszystko, to pozory panowania nad sytuacją, o których można sobie pogadać w telewizji.
Lubuszanami, którzy wrócili z Włoch, nikt się nie zajął.
Kilkanaście osób było w tzw. czerwonej strefie zagrożonej zarażeniem koronawirusem. Turyści po powrocie do Polski chcieli się przebadać, ale nie mieli takiej możliwości. - Nawet nie zmierzono im temperatury, mówi senator Wadim Tyszkiewicz. 
Rząd każe czekać na objawy…
I to pokazuje skalę „przygotowania” rządzących.
Z Włoch wrócili właśnie do Łodzi studenci Uniwersytetu Medycznego. Są chorzy. Podejrzewają, że mają koronawirusa. Byli na nartach w okolicach Trydentu. Co zrobił Szpital Biegańskiego? Odesłał ich do domu…
Od 2 miesięcy wiadomo, że światu grozi bardzo niebezpieczna pandemia. Od dawna wiadomo, że wirus jest w Europie. Dopiero, gdy Włochom sytuacja wymknęła się spod kontroli, nagle u nas minister obiecuje kampanię informacyjną.
Panie Ministrze - spoty w telewizji i internecie powinny być emitowane już co najmniej od miesiąca. Także w „Wiadomościach”, ale wolicie trąbić o sukcesach prezydenta i gnębić „wrogów politycznych”, niż zadbać o bezpieczeństwo Polaków.
Lekarze w małych miejscowościach do dzisiaj nie mają zielonego pojęcia jak postępować. Jak widać nie tylko w małych. W Łodzi też nie wiedzą.
Kilka regionów włoskich odciętych jest od świata. Zamknięte miasta i ulice. Nikt nie wjedzie, nikt nie wyjedzie. Ludzie nie wychodzą z domów. Obawiam się, że czeka nas to samo, bo rządzą nami po prostu (przepraszam) - amatorzy bez wyobraźni.
Gdy wirus zostanie gdzieś wykryty, będzie tak jak wszędzie. Władze odetną miasto. Ludzie zostaną pozostawieni sami sobie.
Ktoś przygotowuje na to Polaków? Tłumaczy jakie będą procedury? Co z zakupami? Z nauką w szkołach? Z korzystaniem z komunikacji miejskiej? Z pracą?
Rzetelne informacje powinny się wlewać ze spotów telewizyjnych i konferencji od dawna, żeby przygotowywać ludzi na nową sytuację. Po to, żeby z dnia na dzień nie wybuchła panika i, żeby mądrze i ze spokojem sobie z epidemią poradzić. A wierzę, że przy solidnej kampanii informacyjnej mamy szanse ten trudny temat udźwignąć. Narodem całkiem zaradnym jesteśmy.
Od miesiąca codziennie powinniśmy być bombardowani filmami o tym, żeby myć bez przerwy ręce mydłem, minimum 30 sekund, powyżej nadgarstków, a na koniec najlepiej spryskiwać je środkiem dezynfekującym. Bombardowani filmami o tym, żeby w miejscach publicznych kichać i kaszleć w łokieć, nie ludziom w twarze, ani nie w dłoń. Bombardowani filmami, o tym, żeby nie dotykać ust, nosa i oczu poza domem. Mała, podręczna buteleczka z żelem dezynfekującym dłonie (jeszcze) kosztuje kilka złotych.
Ględzenie: „Jesteśmy przygotowani”, przy jednoczesnym deficycie maseczek w kraju i braku informacji, czy będą, jest jakimś żartem.
Na stronach ministerstwa szukałem informacji o tym, jak długo wirus utrzymuje się poza organizmem człowieka - na klamce, chusteczce, czy ubraniach. Nie znalazłem.
Nie znalazłem też informacji na temat wielkości wirusa. To ważne w kontekście doboru maseczki i filtra.
Rządzący nie wiedzą i dlatego nie informują? Wiedzą, ale nie chcą powiedzieć? Czy jest im to obojętne?
Czekanie aż WHO ogłosi pandemię i zostaną uruchomione środki specjalne, zostanie wprowadzony stan wyjątkowy, jest niepoważne. Jeśli ludzie będą musieli zostać w domach, będą musieli coś jeść i pić. Na to potrzeba pieniędzy, a jak się nie idzie do pracy, to pieniędzy nie ma i dziś trzeba obywatelom powiedzieć jak to wszystko hipotetycznie będzie wyglądało. Czego powinni się spodziewać? O co powinni zadbać? Bo wystarczy, że media ogłoszą jeden przypadek zarażenia, Polacy rzucą się do sklepów i zaczną się szykować na atak jądrowy. Nic z tego dobrego nie wyniknie.
Mam psa. Jeśli i Polskę dopadnie epidemia, co z psami, które nauczone są załatwiać się na zewnątrz? A wiadomo, że jak wyjdą, to coś przywloką do domu na łapkach.
O wszystko mamy pytać?
We Włoszech kilkanaście dni temu lekarzom, władzom i urzędnikom zabrakło wyobraźni. Zachorowało kilku lekarzy i kilka pielęgniarek. Nie było procedur i informacji. Dziś chorych jest ponad 200 osób. Zmarło 7. Dlatego teraz w sklepach puste półki, odwołane festiwale, kryzys i niewiedza.
Uczmy się na doświadczeniu innych.
Polski rząd na tym etapie powinien odwołać imprezy masowe, zamknąć granice z krajami, w których są ogniska choroby i poddawać kwarantannie każdego, kto wraca z krajów, gdzie wykryto wirusa. KWARANTANNIE, a nie brać wizytówkę z numerem telefonu.
Wczoraj zamknięto hotel w Innsbrucku w Austrii. Zamknięto razem z ludźmi, którzy w nim zostali. Wykryto koronawirusa u pracowniczki. To prawdopodobnie ten przywleczony z Włoch.
Czekanie na objawy jest naprawdę kpiną. Tym bardziej, że COVID 19 ludzie zarażają się w fazie jeszcze bezobjawowej, czyli być może właśnie teraz.
Niestety przed ludzkim zdrowiem i życiem, zawsze były pieniądze i one mam wrażenie zaczadzają umysły nieodpowiedzialnych i pazernych kretynów.
Jak przyjdzie epidemia nie będzie ważne kto jaki ma majątek, kto na kogo głosował, jakie ma wyznanie i orientację seksualną. Leku jeszcze nie ma, więc wszyscy równi wobec wirusa. Trzeba będzie nie dać się złapać, a w przypadku choroby - wyzdrowieć, a to będzie zależało przede wszystkim od organizmu - nie pieniędzy, które dziś są dla wielu najważniejsze, dlatego wstrzymują wiele działań, które już teraz mogłyby nas uchronić przed kryzysem.
W ramach ciekawostki:  Na stronie Ministerstwa Zdrowia informacja z wczoraj: „Europejskie Centrum Zapobiegania i Kontroli Chorób (ECDC) ocenia, iż ryzyko zakażenia SARS-CoV-2 dla obywateli UE/EOG i Wielkiej Brytanii przebywających w Europie jest obecnie niskie”.
A Włochy to nie Unia Europejska?…
Myjcie jak najczęściej ręce rodacy i nie dotykajcie twarzy będąc poza domem, bo zanim telewizja Wam o tym powie w spocie Pana Ministra, zdążycie 100 razy zachorować.

Autor:
Damian Maliszewski
damianmaliszewski.pl

#voxpopulipl #MyObywatele #SpołeczeństwoObywatelskie #NGO #WolneMedia #wieszwięcej #wieszwiecej #portalobywatelski #czasnazmiany #Koronawirus #rząd #informacje #covid19