Jesteśmy biologicznymi maszynami, połączeniem robotniczej fizjonomii i zwierzęcej fizjologii, kwantowego oprogramowania i jednostki centralnej, która całym układem zarządza w swej doładowanej szarej masie. Są partie, moduły tej skomplikowanej całości, moduły pracujące razem choć niezależnie, to układ wegetatywny zarządzający podstawowymi funkcjami życiowymi. Te funkcje to oddychanie, akcja serca, procesy wydzielania wewnętrznego. Są one objęte nadzorem układu sympatycznego, układ ten podtrzymuje procesy życiowe również w stanach ograniczonej lub zniesionej świadomości, takich jak sen lub utrata przytomności. Mamy po prostu taka aplikacje zadana fabrycznie, chociaż z określonym okresem gwarancji. Bez niej wracamy do Biosu lub raczej do stanu bio, stanu wegetatywnego. Są to mechanizmy wbudowywane w nas na przestrzeni setek milionów lat w drodze ewolucji. Układ sympatyczny jest odpowiedzialny za reakcje na nagłość wydarzeń, zarządza aktywne działania, automatycznie następuje przygotowanie organizmu do czekającego go wysiłku, walki lub ucieczki. I nagle wzrasta napięcie mięśni szkieletowych, ciśnienie krwi, serducho zaczyna pompować ze wspomaganiem, glukoza uwalniana jest do krwi i zaczyna się burza wewnętrzna. A nadnercza po cichu produkują te swoja porcje adrenaliny. Zaś układ parasympatyczny wegetatywnego układu nerwowego powoduje powrót to stanu równowagi, jak niebezpieczeństwo mija, jak już można przysiąść przy ognisku, włożyć miecz do pochwy i opowiedzieć „opowieść” dnia przy kielichu.


Istnieje też obszar, nad którym mamy nieznaczna kontrole. Odważnie mówiąc mamy wpływ głównie na motorykę i kinetykę ciała, możemy świadome w pewnym małym zakresie wpływać na ciało (głównie sport i taniec). Jesteśmy również w stanie nieznacznie wpływać na nasze samopoczucie i działania naszego oprogramowania poprzez psychosomatyczne działania, ale jest to bardziej tuning niż stały wpływ. Ten fine tuning wymaga stałego ćwiczenia (joga, medytacja, relaksacja, autosugestia, motywacja, wizualizacja) i jest procesem odwracalnym.

Wegetatywny układ nerwowy ma wielki wpływ na emocjonalność i stan psychologiczny jednostki. Czułość i pobudliwość tego układu określa nasza emocjonalna konstrukcje, wrażliwość i obojętność, czyli biologiczna podstawę temperamentu. A temperament ten stanowi podstawę naszych leków i obaw i wpływa na naszą stabilność emocjonalna. Układ ten jest niezależny od naszej woli i świadomości i nie podlega kontroli. Jesteśmy tez zaprogramowani na łaknienie poczucia bezpieczeństwa i doznań przyjemności. Stad tak duże uzależnienie człowieka od ośrodka szczęścia, świadomości boga, doznań paranormalnych. Stad cala gospodarka hormonalna mózgu z oksytocyna, serotonina, dopamina i „orgazmina”. Ośrodek ten, ośrodek szczęścia jest zwierzęcym ośrodkiem nagrody, jest typowy dla zwierzęcego, ewolucyjnego pierwowzoru.

Powiem tak, jesteśmy tak słabi jak ślimaki nagi, ten bez skorupy. Cale nasze wnętrze jest dostępne dla agresorów, dla wrogów wewnętrznych i zewnętrznych. Nasz cykl dobowy, wyskalowany przez wewnętrzny zegar biologiczny nakazuje nam sen, przynajmniej 8 godzin, leniwa aktywność przez kolejne 8 i aktywność „zawodowa” również przez 8 nudnych godzin. Cale te 24 godziny są przeplatane okresem poboru energii, spożywaniem posiłków, jedzeniem...rewitalizacja! W ciągu 24 godzin musimy przyswoić odpowiednia ilość energii, musimy wyczyścić nasz mozg z emocji negatywnych i stresu, musimy naładować akumulatory pozytywna energia i tlenem. Wystarczy nie spać przez 72 godziny, nie pic przez 3 dni, nie jeść przez tydzień i zaczynamy poruszać się w świecie alternatywnym. Jesteśmy podatni wówczas na halucynacje, zwidy, odmienne stany świadomości, deprywacje sensoryczna i nadpobudliwość skojarzeniowa, niezawiniony profetyzm i urojenia. Jesteśmy gotowi tworzyć religie, baśnie, mity, czary i wyznanie smoleńskie.

Jestem fanem snu, chociaż przez długi czas mojego życia nie bylem. Stan snu, wyciągnięcie wtyczki z gniazdka, jest tak niewinny i tak relaksujący, jak stan niebytu, śmierci. Po prostu nas nie ma przez parę godzin i nie ma problemów, przede wszystkim w pierwszych godzinach snu głębokiego. Potem już zaczyna się cala ceremonia zmian pozycji, odkrywania się i przykrywania się, przewracania się na boki, pochrapywania i przeciągania, i ten nieznośny stan fazy REM, i te sny ocierające się o nieokiełznane imprezy celebrytów w latach 70, lub szwedzkie filmy porno, lub mroczne sceny z czasów rzymskiej rozpusty i bachanaliów, lub dodatki do świętej księgi miłości Kamasutry, gdzie głównym bohaterem jest Pan Krishna, wyprzedzający w igraszkach z Maryjka Niecnota i Jozefa i Joshue oraz świętych częstochowskich, a Hannibal na to wszystko patrzy z nieukrywanym apetytem.

Choć o życiu wiemy dużo to jednak relatywnie mało wiemy o naszym wnętrzu, szczególnie jednostka centralna jest wciąż terenem poznawczym. Tak dziala nauka, pytamy, zastanawiamy się, odpowiedź na pytania głębsze, i proces sio nieprzerwanie toczy. Wyjaśniamy 10 problemów, pojawia się kolejnych 30. Piękne w tym wszystkim jest to, że nie sztuka złapać kroliczka, lecz gonić go. Science works, bitches!


Autor:
Tomasz Zarychta




#voxpopulipl #MyObywatele #SpołeczeństwoObywatelskie #NGO #WolneMedia #wieszwięcej #wieszwiecej #portalobywatelski #czasnazmiany