Foto: Marcin Gadomski /PAP |
ponadto
Nicola Notaro potwierdził, że "procedura naruszenia przepisów UE ws. 2016/2046, która dotyczy niewłaściwej transpozycji do prawa polskiego art. 11 ust. 1 i 3 dyrektywa Parlamentu Europejskiego i Rady 2011/92/UE w sprawie oceny skutków wywieranych przez niektóre przedsięwzięcia publiczne i prywatne na środowisko i które obejmuje m.in. zarzuty ws. ustawy z dn 17 lutego 2017 r. o inwestycjach w zakresie budowy drogi wodnej łączącej Zalew Wiślany z Zatoką Gdańską i braku dostępu do sądów, jest w toku i weszła na etap uzasadnionej opinii. Jeżeli władze polskie nie zaproponują odpowiednich rozwiązań ws. kwestionowanych przepisów, Komisja może podjąć dalsze kroki włącznie ze skierowaniem sprawy do Trybunału Sprawiedliwości UE." Jest nam naprawdę niezmiernie przykro, że rząd przy realizacji ważnych projektów sięga po tzw. specustawy które wykluczają obywateli z procesu decyzyjnego. To uniemożliwia zaskarżanie decyzji wydawanych na ich podstawie. Realizacja inwestycji na mocy specustaw to sposób na lekceważenie i obchodzenie obowiązujących przepisów prawa. Nie zgadzamy się aby prawo, w tym przepisy ochrony przyrody były traktowane jak luźne zalecenia, które każdorazowo, gdy są niewygodne, można obejść za pomocą specustawy.To nie tylko kwestia Mierzei ale dużo szersza. Chodzi tu o model sprawowania władzy, o autorytarność podejmowanych decyzji i wykluczenie wpływu społeczeństwa na podejmowane decyzje. Często spotykamy się z komentarzami, że to dobrze, iż władza lekceważy ekologów i działa nie zważając na przepisy unijne! Osoby, które tak piszą nie zdają sobie sprawy, że w ten sposób zrzekają się swojej sprawczości i możliwości patrzenia władzy na ręce. Rezygnują z jakiejkolwiek kontroli społecznej nad odgórnie podejmowanymi decyzjami. Teraz chodzi o mierzeję, ale wcześniej czy później decyzje te zaczną dotyczyć spraw, w których osoby te nie będą się już zgadzać z rządem i wtedy dopiero zorientują się, że nie mają żadnej możliwości sprzeciwu. Nie chcemy dopuścić do takiej sytuacji, chcemy żyć w państwie demokratycznym, w którym jeśli rząd podejmuje szkodliwe decyzje i bezsensownie trwoni publiczne pieniądze obywatele mają możliwość reagowania. Przykro nam, że jako obywatele polski zmuszeni jesteśmy odwoływać się do KE, gdyż nasz rząd nie chce przestrzegać prawa ani słuchać głosu obywateli. Szczególnie jeśli zwracają uwagę na inwestycję, która jest szkodliwa dla przyrody, niewytłumaczalnie droga (i jej koszty tajemniczo rosną) i bezprawna.
Źródło:
Obóz dla Mierzei Wiślanej
0 Komentarze