Właściwie mógłbym powiedzieć: nie mój cyrk, nie moje małpy.

W istocie mało mnie interesują wewnętrzne spory katolickich hierarchów, które tak bardzo emocjonują katolickich dziennikarzy. Jeśli mnie one ciekawią, to raczej jako tzw. curiosa interesujące dla antropologa kultury, które rzucają sporo światła na naturę instytucji, od przełomu politycznego w 1989 uważanej za arbitra we wszelkich sprawach, nie tylko religijnych.


Problem polega na tym, że wielu hierarchów katolickich w Polsce (szczególnie tych utytułowanych akademicko) jest traktowanych ze śmiertelną powagą, nawet jeśli wygłaszane przez nich poglądy i opinię są po prostu niemądre czy wręcz głupie i szkodliwie. Co ciekawe stopień pewności siebie, czyli zwykłej arogancji jest często proporcjonalny do braku śladów znajomości tematów, na jakie owi hierarchowie czy teologowie zwykli się wypowiadać. Przy czym to wcale nie znaczy, że oni czegoś nie wiedzą. Owszem wiedzą nawet dużo, ale jest to zwykle wiedza ograniczona do znajomości dogmatu katolickiego, pojmowanego jako prawda absolutna i niezmienna, wyrwana z historycznego i religijnego kontekstu. Często owa arogancja jest wzmocniona poczuciem misji i przekonania o własnej szczególne roli, wzmocnionej zwykle faktycznym czy wyimaginowanym męczeństwem własnym, czy przedstawicieli instytucji, do której przynależą.

To jest powód, dla którego od czasu do czasu je odnotowuję, by pozbawić je tej aury świętości jaką, przez coraz mniejszą na szczęście grupę ludzi, są otaczane. Ich lista jest długa i akurat czytelnikom SO nie trzeba jej przypominać.

Jednym z nich jest przedwcześnie emerytowany (z niezbyt jasnych powodów) abp Jan Paweł Lenga, który od kilku lat zyskał status celebryty w kręgach polskich fundamentalistów religijnych. A stało się tak za sprawą najpierw dramatycznego listu otwartego z 2015 roku, który następnie rozwinął w formie książki o równie dramatycznej wymowie.

Ale najpierw słów kilka o autorze, które są dostępne w Wikipedii. Na jego temat wypowiedział się też rzecznik episkopatu Polski ks. Paweł Rytel-Adrianik, co warto odnotować:

W związku z dyskusją nt. wypowiedzi abp. Jana Pawła Lengi, przypominam, że abp Lenga nigdy nie był i nie jest członkiem Konferencji Episkopatu Polski.

Rzecznik ze właściwą sobie stanowczością dodał:

Wypowiedzi abp. Lengi nie można więc w żaden sposób utożsamiać z Konferencją Episkopatu Polski. Nie można ich też traktować jako stanowiska polskich biskupów.

Czy nie można by dodać, że są do wypowiedzi schizmatyckie? Moim zdaniem taka „delikatność” nie służy ani Lendze, ani polskim katolikom. Nie mówiąc już o papieżu Francisku, który jest notorycznie przez „prywatnego arcybiskupa” obrażany.

Otóż z Wikipedii dowiadujemy się, że Jan Paweł Lenga MIC (ur. 28 marca 1950 w Gródku Podolskim) – to polski duchowny rzymskokatolicki, marianin, arcybiskup ad personam, administrator apostolski Kazachstanu w latach 1991–1999, biskup diecezjalny Karagandy w latach 1999–2011, od 2011 biskup senior diecezji Karagandy.

Oprócz różnych rzeczy dowiadujemy się też, że w 2011 Benedykt XVI przyjął rezygnację abpa Lengi, a więc miał on wówczas 61 lat, co jak na katolickie standardy jest wyjątkowe i oznacza tylko jedno: ostry spór z Watykanem. To wrażenie wzmocniło się po wyborze papieża Franciszka w 2013 roku, którego Lenga po prostu za papieża nie uznaje. Jest to więc klasyczny przypadek schizmatyckiego biskupa, którego szkodliwość zdaniem Watykanu jest mała i dlatego nie został oficjalnie ekskomunikowany. Można się zastanawiać nad przyczynami tego stanu rzeczy. Jedną z nich jest zapewne szacunek dla „życiorysu” Lengi, który niewątpliwie życia łatwego nie miał i ryzykując wiele zdecydował się na kapłaństwo w 1974. Oto odnośny fragment Wikipedii:

„W 1974 roku, w związku z odkrytym w sobie powołaniem kapłańskim, wyjechał na Łotwę, gdzie pracował jako robotnik na kolei, a raz w tygodniu jeździł do zakonnika ze Zgromadzenia Księży Marianów odbywając w ten sposób roczny nowicjat. Z Łotwy przeniósł się do Kowna na Litwie, gdzie istniało jedno z dwóch w całym Związku Radzieckim seminariów duchownych. Podczas pobytu w Kownie pracował w lokalnym muzeum. Seminarium ukończył potajemnie i w konspiracji także przyjął święcenia kapłańskie 28 maja 1980 z rąk bp Vincentasa Sladkeviciusa. We wrześniu 1980 został wysłany przez przełożonych do Tadżykistanu – jednak w 1981 KGB nakazało mu opuścić ten rejon. W związku z tym, w 1981 przybył do Tajynszy w Kazachstanie, gdzie posługę duszpasterską pełnił przez 10 lat”.

I ostatnia informacja z tego słusznie pogardzanego źródła wiedzy (ale czasem, jak w tym wypadku jest jedynym więc je przytaczam). „12 grudnia 2018 roku premierę miała jego książka pt. Przerywam zmowę milczenia. O kryzysie w Kościele, herezji, apostazji i grzechach zaniedbania, wydanej nakładem Wydawnictwa św. Tomasza z Akwinu”. Przyznaję, do dzieła nie dotarłem i raczej dotrzeć nie zamierzam. W zupełności wystarcza mi lektura „dramatycznego listu”. Jest tak wszystko, co w formie rozbudowanej znalazło się zapewne w książce.

Nie będę się licytował, bo w Polsce aż tak ciężko nie było, jak na Ukrainie czy Łotwie. Również polskie służby były dyskretniejsze i nigdy mi otwarcie niczym nie groziły, choć jak się po latach dowiedziałem ani mój brat Wiesław, ani moja siostra Janina nie mogli zrealizować swoich planów życiowych „bo ich brat jest księdzem”.

A teraz ad rem, czyli fragmenty wywodów „prywatnego abpa Lengi”. Zainteresowanym polecam oczywiście zarówno rzeczony list, jak i książkę.

Początek jest wymowny:
Jestem świadomy reakcji, z jakimi może spotkać się mój list otwarty. Jednakże głos sumienia nie pozwala mi milczeć, gdy Boże dzieło jest poniewierane. Jezus Chrystus założył Kościół katolicki i pokazał słowem oraz czynem, jak powinno się wypełniać wolę Boga. Apostołowie, którym przekazał On władzę w Kościele, wypełniali gorliwie powierzone im zadanie, cierpiąc za głoszoną przez siebie Prawdę, ponieważ „bardziej słuchali Boga niż ludzi“. Niestety w naszych czasach staje się coraz bardziej oczywiste, że Sekretariat Stanu w Watykanie obrał kurs politycznej poprawności. Niektórzy nuncjusze stali się na szczeblu kościoła światowego propagatorami idei liberalizmu i modernizmu. Biegle opanowali oni zasadę „sub secreto Pontificio“, przy pomocy której ucisza się biskupów i manipuluje nimi. 
Biskupom daje się do zrozumienia, że to, co powiedział nuncjusz, jest rzekomo życzeniem papieża. Przy pomocy tych metod dokonuje się rozłamu między biskupami, tak iż czasami biskupi danego kraju nie są w stanie jednym głosem, w duchu Chrystusa i Kościoła, wypowiadać się w obronie wiary i moralności. Aby nie popaść w niełaskę u nuncjuszy, niektórzy biskupi przyjmują ich zalecenia, mimo iż opierają się one czasem wyłącznie na własnych słowach tych nuncjuszy. Zamiast z gorliwością szerzyć wiarę i z odwagą głosić naukę Chrystusa, biskupi zgromadzeni na posiedzeniach konferencji episkopatu zajmują się często sprawami, które nie leżą w naturze obowiązków następców apostołów.
Potem już tylko ciekawiej:
Nie będzie rzeczą zbędną przypomnieć braciom w biskupstwie o wypowiedzi jednej z włoskich loży masońskich z 1820 r.: „Nasza praca jest zadaniem na sto lat. Zostawmy ludzi starszych i wyjdźmy do młodych. Seminarzyści staną się kapłanami reprezentującymi nasze liberalne idee, a później zostaną biskupami reprezentującymi liberalne idee. Nie łudźmy się. Nie uda nam się zrobić masona z papieża. Ale liberalni biskupi, którzy będą pracować w otoczeniu papieża, będą mu podsuwali pomysły i idee, które przynoszą nam korzyść, a papież wcieli je w życie“. Staje się coraz bardziej oczywiste, że powyższy zamiar masonów realizuje się obecnie w wystarczającym stopniu, nie tylko dzięki zadeklarowanym wrogom Kościoła, lecz również z pomocą fałszywych świadków, którzy piastują wysokie hierarchiczne urzędy w samym Kościele. Nie bez przyczyny bł. papież Paweł VI powiedział: „Swąd szatana przeniknął przez jakąś szczelinę do wnętrza Kościoła“. Myślę, że owa szczelina zrobiła się obecnie dość szeroka. Diabeł mobilizuje wszystkie siły, aby obalić Kościół Chrystusowy. Aby to się nie stało, konieczne jest, aby powrócić do precyzyjnego i jasnego głoszenia Ewangelii na wszystkich szczeblach urzędu kościelnego, ponieważ Kościół posiada wszelką władzę i łaskę, którą dał mu Chrystus: „Dana Mi jest wszelka władza w niebie i na ziemi. Idźcie więc i nauczajcie wszystkie narody, udzielając im chrztu w imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego. Uczcie je zachowywać wszystko, co wam przykazałem. A oto Ja jestem z wami przez wszystkie dni, aż do skończenia świata” (Mt 28, 18-20), „prawda was wyzwoli” (J 8,32) i „niech wasza mowa będzie: Tak, tak; nie, nie. A co nadto jest, od Złego pochodzi” (Mt 5,37). Kościół nie może się dostosowywać do ducha tego świata, lecz musi zmieniać świat z duchem Chrystusa
Jeśli do tego dodamy, że abp Lenga nie wymienia w czasie odprawianej przez siebie mszy imienia papieża Franciszka, to mamy kliniczny wręcz przykład schizmatyka.

Owszem, jak się wyraził ks. Paweł Rytel-Adrianik, to fakt, że wypowiedzi abpa Lengi „nie można […] też traktować jako stanowiska polskich biskupów”.

Ale pozostaje otwarte pytanie, jak je należy traktować?

Autor:
prof. Stanisław Obirek
Teolog, historyk, antropolog kultury, profesor nauk humanistycznych, profesor zwyczajny Uniwersytetu Warszawskiego, były jezuita.
https://studioopinii.pl/