Od 190 do 210 tys. zł - tyle kosztuje wychowanie jednego dziecka od narodzin do 18. urodzin w Polsce. - Politycy i rząd nie mają swoich pieniędzy - zaznacza Andrzej Sadowski z Centrum im. Adama Smitha. Z raportu jasno wynika, że program 500+ oddaje im to, co wpłacają do Skarbu Państwa w podatkach na artykuły dziecięce.

W tegorocznym raporcie oszacowano, że portfele rodziców przy dwójce dzieci muszą wytrzymać wydatki do 385 tys. zł, a przy trójce mogą przekroczyć nawet 500 tys. zł.

Centrum im. Adama Smitha od 8 lat przygotowuje raporty, w których przedstawia koszty posiadania dziecka w Polsce. Z roku na rok są coraz wyższe. Dla przypomnienia, w 2012 roku dolna granica kosztów posiadania dziecka wyniosła 176 tys. zł, górna - 190 tys. zł. Jest jednak ona związana ze wzrostem kosztów życia w Polsce, na które przekładają się m.in. wyższe ceny żywności, energii czy benzyny. Ogólnie rodzina przeznacza od 15 do 30 proc. swojego budżetu na dziecko.

Kamieniem milowym, który znacząco podwyższył koszty posiadania dziecka, było podniesienie podatku VAT na ubranka dziecięce z 8 do 23 proc. Zwiększyło to koszty wychowania dziecka nawet o kilkaset zł rocznie. W ten sposób polski system podatkowy zaczął traktować zakupy dla dzieci jako zakupy towarów luksusowych. Mimo unijnej presji krajom członkowskim udaje się utrzymać niskie stawki i tak np. w Wielkiej Brytanii podatek ten wynosi 0 proc, a w Luksemburgu - 3 proc.

- Niskim poziom dzietności polskich rodzin jest w części ciągle skutkiem obaw przed wysokimi kosztami posiadania dzieci, w tym kosztami utraconych możliwości zarobkowych - zaznacza dr Hanna Kelm, pracownik naukowy Uniwersytetu Ekonomicznego w Krakowie, ekspert Centrum im. Adama Smitha. - Mimo prorodzinnych programów dochody z pracy zarobkowej są nadal głównym i najważniejszym źródłem utrzymania dla rodzin. Wychowanie dziecka związane jest m.in. z koniecznością zaangażowania ogromnej ilości czasu. Czas poświęcony na wychowanie dziecka, a nie przeznaczony na pracę zarobkową, stanowi tzw. koszt traconych możliwości zarobkowych - dodaje.

Dlatego, jak podkreśla Centrum im. Adama Smitha, ważna jest instytucjonalna pomoc dla matek, chcących wrócić na rynek pracy. Jak rodzice doskonale wiedzą, dostanie się do państwowego żłobka jest trudne. Punkty za oczekiwanie powodują, że rodzice zapisują swoje dzieci tuż po narodzeniu, choć  gdyby było możliwe zrobienie tego przed, też zapewne by to robili. Równa się to niemal staraniom o brytyjskie Eton. Według raportów jedynie kilkanaście procent dzieci poniżej trzeciego roku życia jest objętych opieką instytucjonalną. To powoduje, że mama albo wraca do pracy, ale wówczas przeznacza niemal całą swoją pensję na nianię bądź prywatny żłobek, albo rezygnuje na kilka lat z kariery zawodowej.

Znaczną część dużych, jednorazowych wydatków ponoszą rodzice niemowląt. Oprócz wyprawki ponoszą koszty w teorii "darmowych" usług jak np. służba zdrowia. Przykładem są szczepionki. Te rekomendowane przez Polskie Towarzystwo Pediatryczne przeciwko pneumokokom nie są refundowane przez NFZ, który wybrał tańszą, uboższą, wersję. Koszt to około 300 zł za 1 dawkę, a dziecko musi ich dostać 3. Podobnie jest z usg bioder - wykonanie go w zalecanym terminie na koszt NFZ, o ile jest w ogóle możliwe, oznacza wielogodzinne wydzwanianie po przychodniach i poszukiwanie "wolnego okienka".

Kolejną znaczną zmianę w raportach odnotowano po wprowadzeniu programu 500+. Zmalał odsetek rodzin zagrożonych skrajnym ubóstwem i poprawił sytuację rodzin wielodzietnych. Ten comiesięczny zastrzyk gotówki spowodował zwiększenie wydatków na konsumpcję i umożliwił części rodzin pojawienie się na rynku kredytowym. Jednak przy utrzymującym się wysokim podatku VAT na produkty dziecięce jest to zamknięte koło.

- Wydatki w ramach programu 500+ w 2017 r. wyniosły nieco ponad 23 mld zł. Roczna kwota podatku VAT płacona przy okazji wydatków na wszystkie dzieci w Polsce wynosi według naszych szacunków ok. 17 mld zł. Rodzina z trójką dzieci (pięć osób) w ramach zakupów zwraca rządowi w zapłaconym podatku VAT jeden przelew z programu 500+, który to od tego rządu otrzymała - wyjaśnia Kamil Kajetanowicz z Centrum im. Adama Smitha.

Czy oznacza to, że planując dziecko, trzeba mieć odłożone 200 tys. zł? Choć z przygotowaniem się do narodzin i później rodziny wydają więcej, ale przede wszystkim wydają inaczej. Z dóbr preferowanych przez dorosłych przerzucają się na dobra służące dzieciom. Zamiast nart kupują wózek, a zamiast książek Stephena Kinga - "Kicię Kocię" czy "Pucia".